Ciepłe promienie słońca wpadające do pokoju Harrego budziły go jak co dzień. Chłopak budził się z uśmiechem na ustach mówiąc sobie, że to będzie kolejny, piękny dzień. Spojrzał na biurkowy zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Przetarł twarz dłońmi i usiadł na łóżku. Rozejrzał się dookoła. Naokoło łóżka porozrzucane były czyjeś ubrania, jakieś gazety i pudełka po pizzach, które wczoraj zamówił. Położył się ponownie próbując zasnąć, jednak głucha cisza przykuła jego uwagę. Zaczął zastanawiać, że gdzie jest reszta chłopaków. Zaciekawienie nie dało za wygraną, wstał więc z łóżka i powędrował w stronę drzwi. Uchylił je powoli i wyjrzał na pusty korytarz. Czyżby wszyscy spali? Zajrzał do pokoju Zayna - pusto, do Liama – pusto, do Nialla – również nikogo nie było. Postanowił sprawdzić pokój Louisa. Przekręcił klamkę i powoli wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi. Louis smacznie sobie spał chrapiąc cicho i jęcząc co chwilę jakieś niezrozumiałe słowa. Harry postanowił obudzić go tak jak miał w zwyczaju, czyli rzucić się na niego i tłuc czym się da, by w końcu zszedł z łóżka. W sumie to była technika samego Louisa, który budził tak chłopaków każdego ranka, jednak wczoraj trochę zabalowali, a teraz chłopak odsypiał. Jakież to przykre.
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj! Mamy piękny dzień! – krzyczał mu nad uchem skacząc jednocześnie po łóżku.
-Daj spokój, jest sobota… - odpowiedział mu zaspanym głosem, jednocześnie przekręcając się na drugą stronę.
- O nie będzie tak dobrze, nie, nie, nie! – Harry wskoczył na niego, lecz pech chciał, że noga zawinęła mu się w kołdrę, dlatego przewrócił się na łóżku zajmując miejsce obok chłopaka.
Louis odwrócił się w jego stronę i otworzył leniwie oczy. Zobaczył uśmiechniętą twarz Loczka, twarz, na którą lubił patrzeć. Zawsze, gdy go widział na jego twarzy mimowolnie pojawiał się uśmiech.
- Nie mogłeś mnie inaczej obudzić? – spytał patrząc na dziecinnie urodzą buźkę Harrego.
- Inaczej? To znaczy jak? – spojrzał na Louisa przytulając się do poduszki.
- Nie wiem ale jakoś delikatniej – zamknął powieki udając, że śpi.
- No ale… hej? Ej, Louis? Śpisz? – pochylił się nad nim, lecz kiedy to zrobił Louis złapał go ręką za bok szyi i przycisnął do poduszki, po czym jak najszybciej wybiegł z pokoju śmiejąc się głośno. Harry zerwał się z łóżka w pogoni za chłopakiem. Dogonił go w salonie i rzucił na łóżko łaskocząc go w brzuch. Obaj zaczęli się śmiać turlając się po sofie.
- O! My tu na zakupach, a oni proszę, proszę jak się świetnie bawią! – skomentował Niall wchodząc do salonu.
- Niall, może byś mi jednak z tym pomógł, co? – Liam ledwo co stał na nogach, trzymając w rękach ogromne torby zakupów.
- Ja ci chętnie pomogę! – Louis wyrwał się z objęć Harrego, jednocześnie pokazując Loczkowi język.
- Jakiś ty pomocny. – skomentował Niall.
- Louis? – spytał Harry leżąc na kanapie i bawiąc się kostką Rubika.
- Co?
- Jajco, 1:0 dla mnie – Loczek zaczął się śmiać w specyficzny dla niego sposób.
- Harry?
- Co?
- Masz cztery sutki, gówno! Wygrałem! – w tym momencie reszta chłopaków wybuchła śmiechem, oprócz Harrego, który udawał obrażonego, jednak i tak nie wytrzymał i zaczął chichotać pod nosem.
- Ej? Gdzie jest Zayn? – spytał Liam rozglądając się po pokoju.
- Jestem pewien, że szedł za nami! – skomentował Niall wybiegając na zewnątrz, a za nim ruszyła reszta chłopaków.
- No, czyżbyście przypomnieli sobie o mnie, hmm? – spytał Zayn zamykając bagażnik samochodu.
- O stary! Ile zakupów! Wykupiliście cały sklep, nie wiem po co… Ach, zapomniałem, że Harold ma ostatnio wielki apetyt – Louis uśmiechnął się szeroko przybliżając twarz w stronę Loczka.
- Hmm… Zastanówmy się kto tu ma wielki apetyt – zielonooki spojrzał na Louisa wywołując u niego uśmiech.
- Jak on mnie dobrze zna! – poklepał go po ramieniu i roześmiał się wesoło, po czym patrzyli na siebie jeszcze jakiś czas zanim Zayn zaczął narzekać, że nikt mu nie chce pomóc.
Po południu, można by nawet powiedzieć, że wieczorem postanowili rozpalić ognisko. Na dworze robiło się już ciemno i całkiem zimno, dlatego chłopaki byli ciepło ubrani, dodatkowo każdy z nich miał koc, oprócz jak zwykle poszkodowanego Louisa. Chłopak stał pomiędzy leżakami i jęczał co chwilę, że mu zimno.
- Mówiłem, żebyś ubrał się cieplej! Ale ty nieee… - powiedział Harry śmiejąc się z zachowania przyjaciela, który przeskakiwał z nogi na nogę.
- Odezwał się Loczek, który ma koc. – skomentował, a Harry przewrócił oczami.
- No dobrze, chodź tu – podniósł koc do góry i wskazał mu dość ciasne miejsce koło niego, w końcu był to tylko leżak.
- Od razu przyjemniej. – posłał mu słodki uśmiech.
Przy ognisku siedzieli do późnej nocy, ciesząc się spokojem okolicy. Chcieli odpocząć od krzyku i pisku fanek, lecz również od stresu jak i innych napięć spowodowanych pracą. Śpiewali swoje ulubione piosenki, Niall co chwilę ziewał, więc poszedł spać pierwszy. Liam opowiadał swoje historie z dzieciństwa, podobnie jak Zayn. Louis komentował co chwilę wywołując na twarzach przyjaciół uśmiech. Uwielbiali go za to, był osobą wsparcia dla całej grupy. Gdy któryś z chłopaków miał problem szedł do Louisa, który swoimi opowieściami i radami z życia wywoływał u nich pozytywne myśli. Taki właśnie był Louis, bez względu na dramaturgię sytuacji zawsze miał myśl, która pocieszała innych. Oczywiście były pewne granice.
- Idę spać, jest już późno, a jeśli chcecie bym wstał przed dwunastą to lepiej już pójdę. – oznajmił Zayn, znany z tego, że dużo śpi. Mało tego, trudno go nawet dobudzić!
- Zaczekaj, idę z tobą. – Liam wygramolił się z koca i ruszył za Zaynem- dobranoc.
- Śpij słodko koteczku. – opowiedział mu Louis, podczas gdy Harry nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- A ty co, Loczku? Z czego pyś się cieszy? – złapał go za policzki i zaczął je ciągnąć jak małe dziecko. Harry mu nie odpowiedział, być może dlatego, że Louis zatkał mu dłonią buzię. Loczek uderzył go lekko w policzek, gdy ten zrobił sobie turban z szalika.
- Auć! A za co to było? – spytał Louis śmiejąc się jednocześnie.
- Za nić, Tomlinson!
- Styles! – krzyknął odkręcając się z szalika.
- Cicho! Jest późno, poza tym idziemy spać! – oznajmił Harry schodząc z leżaka. – no chodź.
- Pomóż. – wyciągnął ręce w stronę przyjaciela i uśmiechnął się dziecinnie. Harry pomógł mu wstać, po czym Louis przytulił się do niego, twierdząc, że właśnie uratował mu życie. Gdyby nie on, prawdopodobnie leżałby tam do zimy i zamarzłby, a ludzie odnaleźliby go za parę tysięcy lat.
- Ty to masz wyobraźnię! – Harry odwzajemnił jego uścisk. Przez chwilę poczuł niesamowite ciepło i uczucie, które mogłoby trwać w nieskończoność. Sam nie wiedział czym to było spowodowane, jednak wiedział, że to ma związek z chłopakiem, którego właśnie przytulał.
- Słodkich snów. – Louis uśmiechnął się sennie i pogłaskał go po głowie zatapiając dłonie w jego lokach. Harry poczuł przyjemne dreszcze, które powędrowały po jego ciele. Stał przed drzwiami Louisa zastanawiając się nad całą sytuacją. Słowa i gesty tego chłopaka sprawiały mu wielką przyjemność. Niby kochali się jak przyjaciele-bracia ale czy na pewno?
Świetny rozdział czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu opowiadania! :) Podoba mi się pierwszy rozdział i ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny, który niedawno się pojawi, prawda? :D
OdpowiedzUsuńtaak, już niedługo powinien się pojawić :)
OdpowiedzUsuń